Mama wróciła do pracy.
Ale to już wiecie.
To będzie bardzo krótka relacja, bo w dalszym ciągu nie wygrałam ekstra godzin do doby i czasu permanentnie mi brak.
Moja doba chyba się skróciła.
Chociażby o te godziny spędzone w pracy.
O te chyba najbardziej.
Otóż mama wróciła do pracy.
Świat się jednak nie zawalił (specjalnie sprawdzałam jeszcze dzisiaj rano).
Może jedynie ziemia się trochę zatrzęsła i straciłam grunt pod myślami - to na pewno.
Nerwów i rozdrażnienia nie mogę już tłumaczyć ciśnieniem nie takim, złą pogodą, niewyspaniem, wiecznie niedopitą zimną kawą.
Teraz mam inne, niepodważalne, lepsze wytłumaczenie na mój wszechobecny wk*rw (żebym ja na swoim prywatnym blogu jako jedyny administrator gwiazdki wstawiała?! Ale jakoś nie mogę się przemóc by te niecenzuralne słowa używać - chociaż czasami są one jak najbardziej trafne), no bo dziecko w domu a ja nie - oto jak na tacy podane nerwy moje.
Jemu to przecież wszystko jedno, jego w dobre ręce oddać i będzie git majonez.
Byle by ten ktoś miły był, zabawkami potrafił się bawić i wiedział gdzie mama czekoladę chowa.
A ja w nerwach.
Czy on śpi?
Był na spacerze?
Zjadł ze smakiem?
Butlę wessał czy tylko sączył?
No jak nie wiesz?
Ja bym wiedziała...
Kupkę zrobił?
Dużą?
Co jadł?
Kiedy?
W jakiej ilości?
A tą witaminę dałaś?
A tej napewno 5 kropelek?
???
Odwracam głowę od komputera.
A on śpi.
On był na spacerze.
Zjadł ze smakiem.
Butlę wessał i śni.
A ja siwieję, pod paznokciami chowam, bo przecież nie mogę pokazać, że strach, że o mój Boże.
A życie się toczy dalej.
Szybko.
Za szybko.
Szlag by to...
Jak ja pracowałam to miałam tak samo cały czas myślałam o córce. .
OdpowiedzUsuńNie strasz, ja myślałam, że z czasem mi przejdzie.
UsuńAlbo mi się wydaje albo każda matka tak to przeżywa. Sama obserwowałam to w pracy niedawno... I byłam wtedy zaskoczona jak mocno dziecko potrafi matce w głowie siedzieć. Ale ja sobie sama tego już teraz nie mogę wyobrazić, wyobrazić że nasze ukochane dziecko nie jest pod naszą opieką (przecież najlepszą).
OdpowiedzUsuńOwszem - w moim wypadku opiekować będzie się nim moja mama, a ją będzie miał na co dzień więc na pewno obawy, czy sobie poradzi będą mniejsze. Problem w tym, że pracę mam 30km od domu i jednak same dojazdy zajmą mi stanowczo za dużo czasu - wolałabym te minimum pół godziny tulić się do swojego dzieciątka...
No ja na szczęście mam 20 minut drogi do pracy, ale co nie oznacza, że te 20 minut chętnie poświęciłabym Marcelowi :)
UsuńA babcie w tym przypadku są nie zastąpione - wątpie bym z kimś innym zostawiła swoje dziecko :D
Ja sobie po prostu nie wyobrażam obcej kobiety zajmującej się moim pierworodnym synusiem... Może właśnie dlatego, że mam inną świetną opcję. Myślę, że mama bardzo w życiu mi pomoże :) Zwłaszcza na starcie
Usuńsiostra spoko każda mama tak przezywa wiec sie wcale nie dziwie twojej reakcji :)
OdpowiedzUsuńJa na samą myśl o tym, że miałabym gdzieś wyjść bez Małej zaczynam się stresować i denerwować. Mogę sobie tylko wyobrazić, co czujesz. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńNie no wyjść RAZ NA JAKIŚ CZAS bez małego to ok, ale nie prawie CODZIENNIE! :(
UsuńDlatego ja sie jeszcze do pracy nie wybieram jak bedzie potrzeba to Max na dwa dni zeby dorobić ale babci nie ma a z obcym nie zostawię jedyna opcja to jak maz ma wolne :/
OdpowiedzUsuńWiem co czujesz...
Usuń