Trzeba mieć cel i najlepiej mieć go przed sobą.
Napisz na suficie nad łóżkiem, wytatuuj na czole, namaluj na ścianie.
Czasem cel pojawia się sam, tak sam z siebie, niekiedy w dodatku, znienacka.
Wabi nas nowością, swą ciekawą formą i kusi.
Bywają też cele, które po nagłym pojawieniu się, znikają równie gwałtownie - pozostawiając po sobie uczucie straty.
Inne pozostają w naszym zasięgu i np. sobie dyndają, lub wirują, przypominają o swoim istnieniu.
Pojawieniu się celu lub jak kto woli, pokusy odpowiada analiza, czy oby na pewno jest on w naszym zasięgu lub czy wart jest osiągania.
Jednym słowem, czy to się opłaca?
Nie okłamujmy się średni nas interesuję coś co się nie opłaca prawda ?Analizujemy wszystkie za i wszystkie przeciw, liczymy bilans zysków oraz strat, a przede wszystkim szacujemy potencjalny wysiłek tzw. koszt energetyczny.
Gdy wynik jest zachęcający przystępujemy do działania i wyciągamy rączki.
Początki bywają trudne, ale są nagradzane zaskoczeniem, które wraz z nabieraniem doświadczenia coraz rzadziej się pojawia.
Bycie debiutantem jest przywilejem, gdyż wszystko jest nowe, ciekawe i mimo poniesionych dużych kosztów tzw. frycowego (a może właśnie z tego powodu) daje niewyobrażalną satysfakcję?
Mój cel to poczuć się szczęśliwą, a Wasz?
Tak, wiem. Nie o tym chcieliście czytać, ale nadal prowadzę rozmowy z tajemniczym panem na temat jego ujawnienia się :)
Moim celem jest by nasze dziecko było szczęśliwe... :) ale nie będzie takie gdy sami tacy nie bedziemy :)
OdpowiedzUsuńDokładnie - zresztą to chyba cel każdego rodzica
Usuń