piątek, 14 listopada 2014

Padłam - Powstałam - Poprawiłam koronę - I zasuwam dalej....

Trzeba mieć cel i najlepiej mieć go przed sobą.
Napisz na suficie nad łóżkiem, wytatuuj na czole, namaluj na ścianie.

Czasem cel pojawia się sam, tak sam z siebie, niekiedy w dodatku, znienacka. 
Wabi nas nowością, swą ciekawą formą i kusi. 
Bywają też cele, które po nagłym pojawieniu się, znikają równie gwałtownie - pozostawiając po sobie uczucie straty. 
Inne pozostają w naszym zasięgu i np. sobie dyndają, lub wirują, przypominają o swoim istnieniu.
Pojawieniu się celu lub jak kto woli, pokusy odpowiada analiza, czy oby na pewno jest on w naszym zasięgu lub czy wart jest osiągania. 
Jednym słowem, czy to się opłaca? 
Nie okłamujmy się średni nas interesuję coś co się nie opłaca prawda ?Analizujemy wszystkie za i wszystkie przeciw, liczymy bilans zysków oraz strat, a przede wszystkim szacujemy potencjalny wysiłek tzw. koszt energetyczny. 
Gdy wynik jest zachęcający przystępujemy do działania i wyciągamy rączki.



Początki bywają trudne, ale są nagradzane zaskoczeniem, które wraz z nabieraniem doświadczenia coraz rzadziej się pojawia. 
Bycie debiutantem jest przywilejem, gdyż wszystko jest nowe, ciekawe i mimo poniesionych dużych kosztów tzw. frycowego (a może właśnie z tego powodu) daje niewyobrażalną satysfakcję?


Mój cel to poczuć się szczęśliwą, a Wasz?

Tak, wiem. Nie o tym chcieliście czytać, ale nadal prowadzę rozmowy z tajemniczym panem na temat jego ujawnienia się :)

2 komentarze:

  1. Moim celem jest by nasze dziecko było szczęśliwe... :) ale nie będzie takie gdy sami tacy nie bedziemy :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dokładnie - zresztą to chyba cel każdego rodzica

      Usuń

Jeśli podoba Ci się "mój kawałek podłogi" zostaw coś po sobie :)