środa, 23 kwietnia 2014

Władza absolutna w wychowywaniu!

O Matkach Polkach-doskonałych pisałam już nie raz tu i tu
Matki Polki-Doskonałe to nie tylko nasze koleżanki, to także nasze matki, teściowe, babcie, ciocie, kuzynki, siostry, a nawet zwykła kobieta (zazwyczaj w wieku średnim) spotkana na ulicy, placu zabaw, sklepie...
Zawsze służą dobrą radą i o dziwo znają nasze dzieci lepiej niż my!
Po mimo 24 godzin 7 dni w tygodniu spędzonych z moim dzieckiem one wiedzą lepiej o jego odporności, rozróżniają trafniej jego płacz i na bank mają w oczach termometr, bo bez zastanowienia powiedzą mi czy jest mu za zimno czy też za gorąco.



Nauczyłam sobie radzić z nimi.
Tekst: "To MOJE dziecko, JA będę je wychowywać tak jak JA będę chciała i  to JA wiem najlepiej co jest dla niego dobre." zazwyczaj załatwia sprawę, ale jeśli czuje dalszą presję na sobie dodaję: "Mieliście już swoje 5 minut w wychowywani swoich dzieci, teraz pozwólcie, że ja wykorzystam swoje 5 minut - SAMA".



To są moje regułki, znam je na pamięć i używam je tak często jak potrzebuję, bez zbędnych wyrzutów sumienia.

Jako samotna matka mam ten komfort (nie, nie jest mi z tym dobrze - uprzedzając zbędne komentarze) że każdą decyzję podejmuje sama:
"Czy ma to być bezstresowe wychowanie czy jednak użyję klapsa?"
"Czy szczepić go 6 w 1 czy tylko zwykłe szczepienie?"
"Posadzić go na nocnik teraz czy za kilka miesięcy?"
Z nikim się nie konsultuje (chyba, że z lekarzem), a inni zainteresowani są tylko o tym poinformowali.

Jak już wspominałam - Marcel ojca ma.
Tak nam się życie ułożyło, że nie może być z nami.
Co wcale nie oznacza, że ojciec ręce umywa - on po prostu sam wie, że nie zna go na tyle by próbować podejmować jaką kolwiek decyzję na odległość i ma 100% zaufanie do mnie w tej sprawie.

Z drugiej strony - po za tematem, muszę to napisać, bo by mnie wyrzuty sumienia do końca życia zżerały - D. nie pozostawił syna na "pastę losu". Największa część naszych listów jest o Marcelu - co lubi, czego się nauczył, a co mu sprawia trudności. Przy każdym telefonie pada: "A ja się czuje Marcelek? , "Zdrowy jest?" , "Ucałuj małego od taty" . I nie jest to automatyczne, on naprwde się nim interesuje. Gdy czegoś nie wie - pyta. Cieszy się z każdego sukcesu. I przede wszystkim - CHOLERNIE za nim tęskni. 

Jednak za jakiś czas tata wraca.
I tu jest problem...
Bo matka będzie musiała kogoś słuchać.
Do tej pory matka wiedziała najlepiej i co zrobić jeśli ojciec swoje, a matka swoje?
A obydwoje jak najlepiej chcą?
Jak znaleźć kompromis, nie krzywdząc dziecka przy tym?
Pozwolić ojcu popełniać błędy wychowawcze czy jednak starać się zapobiegać?
A może jakieś wspólne reguły ustalić?

Jestem bardzo dominującą osobą i wiem, że mogę być problemowa, a naprawdę chciałbym tego uniknąć.
Chce by mi pomógł i mnie trochę od tej odpowiedzialności odciążył, ale jak to zrobić by zrobić to dobrze?


Pomocy!

12 komentarzy:

  1. Zaufaj mu. To jedyna i najlepsza metoda. Ja też wychowuje dzieci sama. Wprawdzie są już dużo starsze, córka jest pełnoletnia, a synek dopiero skończył 9 lat. Ale wychowuję je sama od 2007 roku. Tata często brał małego na wakacje do siebie albo choćby na kilka dni. I mały najczęściej wracał po takm pobycie chory. Jednak nie komentowałam tego. Ojciec inaczej zajmuje się dzieckiem i trzeba to zaakceptować. Najważniejsze, żeby obaj (ojciec i syn) byli razem i czuli się szczęśliwi. Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mądre słowa, tylko coś mi się wydaję, że samo zaufanie to nie wszystko. Kładła bym chyba nacisk przede wszystkim na rozmowę...

      Usuń
    2. Chciałem napisać jak masz się zachować ale każda rodzina jest inna i relacje panujące w niej, więc pokrótce powiem tak. Dostałem po pewnych wstępnych gierkach od Matki ultimatum albo ona albo ja i wybrałem swoją żonę bo ją kochałem i syna a braki każdy ma ona i ja w związku każdy się uczy siebie i miłości do rodziny.
      MATKA się wyprowadziła z pretensjami i wielkim hukiem do brata po narodzinach drugiego syna lody zaczęły pomału puszczać , w między czasie doszło do paru spotkań i powiedziałem skromnie że cię mamo kocham ale tylko swoją żonę będę nosił na rękach minęło trochę czasu Matka jest u brata mamy bardzo dobre relacje rodzinne jest dobrą babcią gada z żoną aż czasem jestem zazdrosny, ale to dlatego że stanołem po stronie żony jak by ona się czuła osamotniona na kogo bym wyszedł ja jestem głową tej rodziny a ona ją kręci razem pracujemy na każdy dzień raz gorzej potem znowu lepiej. MUSISZ być pewna czy on jest wart twoich uczuć do niego i czy jest w stanie sprostać zadaniu ojca. To TWOJE ŻYCIE JESTEŚ OSOBĄ SILNĄ DASZ SOBIE RADE.

      Usuń
    3. To nie tak...
      D. jest wspaniałym ojcem i facetem i napewno zasługuję by być z nami i przy nas...
      Jego mama, a moja teściowa jest mega kobietą - nigdy nie próbowała wtrącić się w nasze życie i między nam.
      Oczywiście pomaga, ale jeśli ją o to poprosimy, nigdy nic na siłę...
      Ale podoba mi się Twoje stwierdzenie: Ja jestem głową rodziny, a ona nią kręci :D Bardzo chętnie przyjęłabym ten model :D
      No, ale D. nie jest aż tak uległy ;)

      Usuń
  2. Powiem tak: Twoje krótkie pojeżdżające teksty w stosunku do osób wtracających są będą od teraz moim wzorem do naśladowania. Zwłaszcza ten z drugiego demotywatora :) Pośmiałam się.
    Co do ojca - najważniejsze, że jest zainteresowany, że tęskni, że pyta, że syn nie jest mu obojętny. Czasami mężczyźni robią bardzo dobrze pozostawiając w naszych rękach kwestię ich wychowania. Na pewno na początku będzie Wam trudno, i tak jak piszesz wiele okazji może być ku temu by przekonać się o odmienności Waszych zdań. +przytrafka04 mówi bardzo dobrze - musisz mu zaufać i dać sobie/Wam czas.
    Przed mną i mężem też tego typu rozmowy się pojawiają. Też musimy od razu wspólnie obrać wspólny tor...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Właśnie przeraża mnie ta drogo do dojścia na wspólny tor. Chciałabym to jakoś delikatnie przejść, a obydwoje mamy "ostre" charakterki :D

      Usuń
  3. Rozmowa i przede wszystkim rozmowa no i czas bo chłopaki musza sie poznać a watpię zeby twój facet od razu sie wtrącał i pouczal raczej bedzie sie pytał i pomału uczył od ciebie w końcu ty jesteś mama mój maz duzo pracuje i nie ma go tyle w domu zeby wiedział jak postępować z mała kiedy ma drzemkę kiedy pora na obiadek zwłaszcza ze te godziny sie zmieniają no i sie pyta albo ja mu przypominam i naprawdę dobrze sie zajmuje dzieckiem i radzi sobie czasami lepiej niż ja zwłaszcza kiedy mała ma ataki płaczu i złości to on wykazuje sie spokojem i opanowaniem i drepta z nią po pokoju wiec myśle ze nie ma powodu do obaw bedzie lepiej niż myślisz a co do tekstów osób wywracających sie to przed następna wizyta w Polsce muszę pobrać jakieś lekcje od ciebie bo z tym sobie kompletnie nie radzę zazwyczaj przytakuje i robie swoje albo latam i poprawiam wszystko jak teściowa robi po swojemu ach jak ona mnie irytuje ale nie potrafię jej nic powiedzieć :(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To przychodzi z czasem.
      Starałam się jednym uchem wpuszczać drugim wypuszczać.
      Ale przyszedł taki moment, że moja irytacja sięgneła maksimum.
      Ciągle coś wszystkim nie pasowało, a ja starałam się być miła - ale wkońcu wybuchłam.
      Oberwało się mamie - w sumie musiała wysłuchać za wszystkich.
      Postanowiłam, że od razu będę mówić co mi leży na "wątrobie", bo za dużo mi się zbiera.
      I tak powstały moje powiedzonka i jakoś od razu mi lżej ;)
      Polecam :)

      Usuń
  4. Ja zaciskam zeby bo z teściowa widze sie dwa razy w roku albo rzadziej póki co ale i tak jest cieżko

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też zaciskałam do czasu ;)
      Potem wybuchłam.
      Także, ten tego, wydaję mi się, że jednak lepszą metodą jest wyznaczenie granic - obojętnie czy to matka, teściowa, ciotka, babcia, koleżanka...
      A może też od charakteru zależy?
      Jestem typem bardzo zadziornym i gdy idzie coś nie po mojej myśli - atakuję...

      Usuń
  5. Musisz mu zaufać. Byłam przez rok w takiej sytuacji. Urodziła się Julita, On za granicą... wszystkie decyzje podejmowałam sama, po części było mi tak dobrze. Teściowa czasem próbowała głosić swoje mądrości, ale sie nie dałam :D Najczęściej miała swoje 3 grosze do Sebisiowego niż do małej.
    Potem wyjechaliśmy do niego. Na początku było ciężko, bo jednak przez rok, nie liczyłam się z nikim tylko ze sobą i swoim rozumem :) Jednak po czasie daliśmy radę. Musicie się tego nauczyć, musisz dać mu szanse :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam nadzieję, że obejdzie się bez niepotrzebnych zgrzytów.
      Znając jego będzie chciał jak najszybciej wejść w rolę ojca, a znając mnie niekoniecznie chciałabym by było to aż tak szybko - wolałabym stopniowo wprowadzać go, na spokojnie.

      No zobaczymy jak będzie.
      Dziękuje :)

      Usuń

Jeśli podoba Ci się "mój kawałek podłogi" zostaw coś po sobie :)