czwartek, 13 marca 2014

Bunt - czy to naprawdę już?

Czy w ogóle istnieje takie coś... ? 
Jak się okazuje raczej tak..
Według mnie trafne określenie - wstęp do buntu dwulatka.

Marcel z dziecka spokojnego, grzecznego, uśmiechniętego, stał się dzieckiem, które za wszelką cenę chce pokazać jakie chce być niezależne. Nawet jeżeli ceną tego miałyby być popękane bębenki w uszach mamy.

Dlaczego tak się dzieje.. 
A kto wie? 
Najlepszym wytłumaczeniem jest po prostu - rozwój.
Dziecko z dnia na dzień poznaje samo siebie - bada granice - bada to na ile może sobie pozwolić i na ile mama pozwoli.

Bunt dla mnie raczej kojarzy się z buntem nastoletnim - który sama przeżywałam jakieś 6-7 lat temu.
Ale bunt dziecka.. ? 
Które ledwie ponad rok temu wyszło z brzuszka?
No niestety, ale takie rzeczy się przydarzają.

Choć nazwane jest to buntem, ja w swojej głowie tak tego nie nazywam.
Choć oficjalnie tak informuję innych.
Dziecko - takie malutkie - z dnia na dzień ciągle uczy się świata - uczy się siebie - uczy Nas jako rodziców.
Czy można mieć o to do niego żal skoro taki etap rozwoju jest do nieprzeskoczenia ?
Nie zgrywam teraz Matki Polki, są nerwy, ja się denerwuje - bo Misiek się nie słucha.
Misiek się denerwuje, bo ja mu nie pozwalam robić tego co on chce...
Wchodzić na krzesło, dotykać kontaktu, wyciągać śmieci z kosza i inne różne historie.

Uczenie czego można czego nie jest bardzo trudne. 
Ale widzę że daje to efekty.
Uczyłam - nie wolno wyciągać ciuchów z szafki.
Prosiłam.
Zakazywałam.
Zamykałam przy nim.
Pokazywałam palcem nu-nu.
Aż do wczoraj:
Znowu podchodzi do szafki i otwiera.
- Marcel zamknij to. Nie wolno.
Patrzy się na mnie zdumiony. Zamyka.
- Odejdź stamtąd.
Odszedł.

Nie powiem że byłam dumna i z siebie i z niego :)

Niestety póki co jeszcze inne nauki sprawiają problemy, co kończy się najpierw podkówką a po chwili wielkim płaczem - najczęściej wymuszonym (specyficznie unosi głowę do góry i mruży oczy) - i zapowietrzaniem się - co po nim - następuje apogeum płaczu.


No ale skoro bunt dwulatka ma być gorszy, mamy czas aby się na to przygotować dzięki buncie roczniaka ;)

_________________________________________________________________________
A tu pokażę Wam pierwsze zdjęcia z ala pisakownicy.
Wykonanie: Ja
Materiały: Stara miska (większa), piasek, wiaderko, grabki i łopatka (nie ważne, że różowe i że pojęcia nie mam czyje to było).
Efekt:



Ta radość na jego twarzy...
Bezcenne.

A w planach taka piaskownica z prawdziwego zdarzenia :)

A wy pamiętacie jak Wasze dziecko zareagowało na piasek? Była frajda?

_________________________________________________________________________

I na koniec chciałam Wam podziękować. Dziś na liczniku pojawiła się czteroliczbowa cyfra. Mój pierwszy tysiąc. To dzięki Wam. Dziękuje :* !


4 komentarze:

  1. Podobało mivsię jak zawsze 😊 moje dziecko 2 latek też to przechodzi pierwszy okres buntu :)

    OdpowiedzUsuń
  2. A jak sobie radzisz? Zatyczki kupiłaś sobie? :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja mam yak samo z tym buntem niestety... A najgorzej jest jak jest marudna i zmeczona... Kinga

    OdpowiedzUsuń

Jeśli podoba Ci się "mój kawałek podłogi" zostaw coś po sobie :)